poniedziałek, 22 października 2012

Boston/Salem

Ta wycieczke planowalismy od dawna az w koncu nadszedl ten dzien gdy spakowalismy nasze torby i ruszylismy w droge. 5 godzin jazdy minelo przyjemnie,podziwialismy piekne jesienne widoki i sluchalismy muzyki.Oboje bylismy bardzo podekscytowani nasza wycieczka.
Ludzie u ktorych sie zatrzymalismy okazali sie byc cudowana para,bylismy pod wielkim wrazeniem tego jak pieknie sie do siebie odzywaja,jaki wielki szacunek i cieplo maja do drugiej osoby. Ich mieszkanie mimo ze wprowadzili sie dopiero miesiac temu bylo bardzo przytulne i sloneczne. Wielkie parapety,nowoczesny wystroj,mnostwo rzezb i obrazow dokladnie pasowalo do wspanialych,artystycznych osobowosci tych ludzi.

Misha pochodzi z Ukrainy i jest kuzynem mojego chlopaka Pashy. Heather jest pol Wloszka,pol Kubanka i jedna z jej pasji oraz talentu jest umiejetnosc zwijania prawdziwych kubanskich cygar. Jestem pod ogromnym wrazeniem tych ludzi czuje sie szczesciara ze moglam ich poznac.
 Ja Pasha i Heather.Widok na Boston.
 Szczescie bije z mojej twarzy
Przecudowny pies owieczka ktory nie chce wyjsc z mojej glowy:)
Do Bostonu zajechalismy w piatek wieczorem i spedzilismy dzien na jedzeniu i rozmowach do poznej nocy, cala sobote natomiast spedzilismy w Bostonie ktore okazalo sie przepieknym miastem.Spacerowalismy,zjedlismy obiad w restauracji przy porcie ktora serwowala przepyszne,swieze ryby i owoce morza,Skusilam sie nawet na sprobowanie malzy,ktora okazala sie dziwna mieszanka roznych smakow od kwasnego do pikantnego. Raczej nie zostane ich fanka ale zawsze to nowe doswiadczenie.
Pozniej wypozyczylismy rowery i udalismy sie do pobliskiego parku,musze przyznac ze nie moglam przestac sie usmiechac a w moich oczach okazaly sie lzy szczescia.Bylam tak zachwycona tym miejscem,cudowne kolory,kaczki,romantyczne male mostki,cudowni ludzie u boku. Oddalismy wypozyczone rowery i wrocilismy do spacerow pieszo po miescie. Przepiekna architektura,pomieszanie nowoczesnych budynkow z kilkusetnimi dodawalo miastu niezwyklego uroku.

 Na tle bardzo starego kosciola.
 Moja niezbyt szczesliwa mina przed sprobowaniem malzy:)

<3 p="p">Na drugi dzien obudzilismy sie troche zmeczeni jednak postanowalismy wybrac sie do miasta czarownic czyli Salem.Cala droge bylam bardzo podekscytowana,powiem szczerze nie zdawalam sobie sprawy ze to miasteczko lezy zaraz przy Bostonie. Bylo mnostwo ludzi przebranym w Halloween kostiumy poniewaz juz za tydzien wszyscy beda obchodzic swieto duchow,co szczegolnie w Salen jest wielkim dniem. Niespodziewnie trafilismy do dziwnego domu ktorego wlasciciel tworzyl rzezby za pomoca resztek metalu,niektore z nich byly na sprzedaz a obok stala puszka by wlozyc tam pieniadze. Czulam sie tam conajmniej dziwnie,jestem pewna ze wlasciciel musi byc niezwyklym czlowiekiem.
 Zwiedzalismy miasteczko jednak musimy tak koniecznie wrocic poniewaz nie widzielismy wszystkiego.Po powrocie z Salem wrocilismy do domu Mishy i Heather,zjedlismy pizze i zaczelismy zbierac sie do drogi.



 Najwieksza czarownica zostala zlapana:)

Cala droge do domu rozmawialismy,wracalo sie niezwykle szybko. Oboje wrocilismy jako troche inni ludzie,ja nie moge sie przestawic spowrotem do nowojorskiego biegu.Jestem wyciszona,spokojna,zrelaksowana. Szczesliwa.